poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Dajecie 100% wiary w to co pokazują Wam w mediach społecznościowych?

 


Wielu psychologów i psychiatrów bije na alarm w sprawie mediów społecznościowych. Twierdzą oni, że są to częste przyczyny depresji, samobójstw, nerwic u młodych ludzi. Ja osobiście bym nie szufladkowała tylko młodych ludzi, bo według moich obserwacji wiek nie jest wyznacznikiem. Może dlatego statystyki wskazują na młodych ludzi bo jest ich statystycznie więcej w sieci niż osób po 45 roku życia.  Jeśli już specjaliści wskazują  social media jako jedną z przyczyn problemów emocjonalnych to może warto przystanąć i się zastanowić nad zjawiskiem by uniknąć tego zła/pułapki/uzależnienia?  Pomyślmy zatem co widzimy przeglądając np. FB? Na profilach naszych znajomych (Oczywiście nie wszystkich, jak zawsze są wyjątki od reguły) głównie królują wspaniałe nowiny i ich nieprzeciętne osiągnięcia, widzimy życie pełne sukcesów, o porażkach niewielu pisze, chyba, że zbiera kasę na ten cel lub pragnie zdobyć nasze zainteresowanie. 




W zeszłym roku zrobiłam malutki eksperyment na moim profilu społecznościowym, wstawiałam zdjęcia zrobione głównie w czasie spacerów, wycieczek rowerowych, wypadów w okolicy. Często nie pisałam nic, a jak byłam na wycieczce pisałam słowo „urlopik”. Dla mnie czas gdy się relaksuję jest urlopem, jak w tym memie – kobieta na wizycie u psychologa twierdzi, że przyszła tylko poleżeć w ciszy, nie ma żadnych problemów. Wstawiałam sporo zdjęć bliżej nieokreślonych miejsc, a między nimi kilka z urlopu tygodniowego. Co się wydarzyło – usłyszałam, że nie wiedzą jak ja to robię bo całe lato jestem na urlopie, skąd biorę na to kasę  i czas. Jedna osoba zapytała skąd jest zdjęcie, odpisałam zgodnie z prawdą, nikt więcej nie pytał. Czyli przyjmujemy bezrefleksyjnie to co widzimy, robimy własne założenia i dopisujemy własne wyobrażenia i historie. Sama łapię się często na tym, że nie wynikam w to co podaje mi autor zdjęć. Jedna moja znajoma zrobiła cos zupełnie innego, wstawiła nigdy niepublikowane zdjęcia z wyjazdów zagranicznych z kilku lat, ludzie gratulowali jej wspaniałej pogody, a zdjęcia były z lata w Belgi wstawione w styczniu. Ona po prostu wstawiła zdjęcia i nie napisała nic, chciała dowiedzieć się jak reaguje otoczenie na to co widzi, to ona zainspirowała mnie do zeszłorocznego eksperymentu. Sama nie raz myślałam oglądając profile znajomych – ale ma fajnie, kolacja w restauracji co tydzień, wypad na weekend co tydzień, wakacje dwa razy w roku zagranicą, ale czy była to prawda? Nie zapytałam, było mi głupio pytać i wnikać. Obecnie przestałam od dłuższego czasu publikować i oglądać/podglądać, skupiam się na swoim życiu, na znajomościach w realu. Jak mam czas wolę poczytać książkę, obejrzeć film lub pograć w planszówkę z bliskimi. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile czasu można oszczędzić nie wtykając nosa w cudze życie, o zdrowiu psychicznym i dobrym samopoczuciu nie ma co wspominać. Wiem, wiem takie dziwadełko ze mnie, mam limity które sobie wyznaczyłam sama – co drugi dzień 15 minut skrolowania i koniec. Oczywiście samo przeglądanie to nie jedyny problem, wiele osób uzależnia się od reakcji na ich publikacje, jeśli ich nie ma odpowiednio dużo, popadają w stan przygnębienia. Kolejna sprawa to mechaniczne wstawianie na zasadzie podaj dalej bez weryfikacji informacji np. zbiórka pieniędzy która dawno została zakończona. 

Proszę byście pamiętali, że to jest moja opinia, nikomu nie narzucam niczego.

Każdy ma prawo do własnych osobistych spostrzeżeń. 

A jak jest u Was, dajecie 100% wiary w to co pokazują Wam w mediach społecznościowych?


środa, 3 kwietnia 2024

Podsumowanie pierwszego kwartału 2024 roku

 


Za nami pierwszy kwartał 2024 roku,  przyszedł w związku z tym czas na podsumowanie. Starłam się nie zmieniać jakości żywności, tylko polować na promocje. Szukałam promocji na przykład na kurczaki z wolnego wybiegu, na jajka z wolnego wybiegu lub zielononóżki, na wołowinę, indyka, owoce, warzywa, masło itd. Jak dobrze wiecie nie korzystam z gotowych dań, obecnie zupełnie nie jadamy po za domem (chyba, że jedzenie zabrane z domu), nawet pieczywa nie kupuję, ani wędlin gotowych. Cukier trzcinowy, mąki: gryczana, ryżowa i ziemniaczana. Starszy syn jada produkty tylko kozie, więc kosz rośnie. Na obiady nie jadamy wieprzowiny tylko indyka, kurczaka, wołowinę i ryby. Wieprzowina pojawia się tylko w formie wędlin. Przy tych odmiennych preferencjach dietetycznych wydatki na żywność dość mocno wzrastają. Od jakiegoś czasu mieszka z nami mój Tato, więc w domu jest 6 osób pełnoletnich w tym czterech mężczyzn. Podsumowując wydatki za ostatni kwartał średnio miesięcznie (uwzględniając wydatki na menu świąteczne i przyjęcie gości) wydaliśmy a żywność (w tym oczywiście owoce, warzywa, soki) 1750 zł. Myślę, że to całkiem przyzwoity wynik, zwłaszcza, że mamy takie obostrzenia dietetyczne i nie jemy produktów najniższej jakości, nawet jeśli kupuję starszemu synowi parówki to tylko te z prostym składem i 100 % mięsa, koszt ich waha się pomiędzy 29 - 34 zł/kg, zależy jak trafię. Jemy sporo ryb, zamawiamy ryby z Kołobrzegu, świeże oraz wędzone.  Ciasta, ciasteczka też robimy w domu nie kupujemy gotowych, więc w koszt żywności wchodzą również one, bo jak rozliczyć masło, jajko, cukier czy mąkę na ciasto z całości. Nie kupiliśmy w tym kwartale nic z odzieży, obuwia, nie wydaliśmy pieniędzy na zakup książek, wręcz odwrotnie robiąc porządki sporo odsprzedaliśmy. Tak po krótce wygląda bilans naszego pierwszego kwartału w roku 2024.



wtorek, 26 marca 2024

Damy radę?

 


Życie po raz kolejny mnie sponiewierało. Kolejny raz uczę się żyć bez snu. Człowiekowi wydaje się, że opieka nad osobą z demencją to tylko fakt, że czasem mówi bzdury, czasem nie odnajduje się w rzeczywistości, a czasem nas obrazi. Nie wielu mówi o tym, że człowiek zaczyna zachowywać się ekstremalnie, obecnie mam w domu złośliwego "pięciolatka" (oczywiście mentalnie, a nie wiekowo), który psoci, niszczy, wykłóca się, jest uparty, na wszystko mówi nie. Trudniej jest jak są to nam bliskie osoby, ciężko podejść do tematu rozsądnie i z dystansem. Z każdym dniem narasta zmęczenie, budzi nas otwarte okno tarasowe, trzaskanie wszystkimi drzwiami, oddawanie moczu na podłogę. Rano po trudnej nocy „nocny marek” idzie spać i śpi cały dzień nic nie przeszkadza mu, a my musimy funkcjonować – praca, opieka nad niepełnosprawnym synem. Nie mam lat 20 by z łatwością przychodziły mi takie zarwane noce. Życie nam funduje przykre niespodzianki, nam przypada całkiem pokaźna pula.

Przepraszam, że nie odpowiadam na pytania, że nie piszę, że nie reaguję. Muszę znaleźć w sobie siły, by wziąć życie za bary kolejny raz i podjąć walkę.

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę wszystkiego co dobre dla Was.